DZIENNIK UCIECZKI
Komentarze: 0
Alex Linga
DZIENNIK UCIECZKI
(Powieść uczestnicząca)
Jesień 2001 rok i nie tylko
- Szachy - Katowice – Zawiercie - Łódź
Motto:
“Uwaga! Z powodu złej pogody słońce dzisiaj nie wzejdzie”
(Flamastrem zamiast rozkładu jazdy na tabliczce przystanku autobusowego koło Przędzalni Bawełny “Przyjaźń” w Zawierciu)
Dedykuję:
- Jednej Muzie z miotłą, na której pozwoliła mi przez chwilę polatać.
- Pisarzowi Janowi Pawłowi K. (zachęcił mnie i utwierdzał)
- Moim wrogom obu płci też, bo najlepsze paliwo dla wyobraźni to adrenalina.
Dzięki też zespołowi “Pink Floyd”, który w łódzkim mieszkaniu Jarka M. miałem w słuchawkach. Oni pokazali mi ciemną stronę Księżyca (“Dark side of the Moon”), ja im ciemną stronę duszy Wojtka Pstrąga. “Deep Purple” też dziękuję – za wodny dym, a że nie znalazłem utworu z wiolonczelą to trudno.
IMISJA CZYLI WSTĘP
Ranny wielokrotnie:
A. płoszeniem mu myśli przez byłą Muzę, a teraz kobietę z która podzieliłby się połową majątku – gdyby go mieli,
B. grubymi słowami, niemniej grubego, prezesa wpychającego go wprost do grobu z pominięciem etapu śmierci,
C. chamstwem młodzieży nie ustępującej miejsca w środkach transportu publicznego staruszkom, nawet w stanie ciąży
D. wskazówkami budzika, które miał wmontowane w sobie i zawsze wiedział która jest godzina, chociaż nie patrzył na zegarek (co było przerażające i oszczędne)
E. smutkiem w oczach kanarka o imieniu Hugo, który skazany był na swą pozłacaną klatkę
Wojtek Pstrąg zaczął uciekać. Przeważnie szukał siebie w miejscach w których nikt na niego nie czekał. Ale na czekanie trzeba sobie zasłużyć. Wkrótce w sztuce oddalania się i znikania doszedł do takiej wprawy, że cel nie miał tu już znaczenia. Liczyło się przede wszystkim przemieszczanie w czasie i przestrzeni - na nogach, na rowerze, testowanym autem, bywało, że samolotem bułgarskich linii lotniczych.
Ale ucieczka wcale nie musi oznaczać tego, że gwałtownie zmieniamy miejsce swego zakwaterowania – możemy uciec też do swego wewnątrz (sen, alkohol, kontemplacja). CEL JEST NICZYM, UCIECZKA WSZYSTKIM – stwierdził kiedyś mgr Wojtek Pstrąg, który czasami poetą bywał zaraz po swoim pierwszym wykładzie z eskapatalogii w Towarzystwie Krzewienia Kultury Świeckiej. Wykład był pierwszy i ostatni, bo na drugi nawet prelegent nie przyszedł. Zachlał, zapomniał, utracił motywację (niepotrzebne skreślić).
Ludzie się dzielą na tych, którzy uciekali, uciekają lub dopiero będą chcieli uciekać. Pamiętajmy o jednym – zawsze zabieramy BAGAŻ W POSTACI SAMEGO SIEBIE. Swoich poglądów, myśli czarnych, zielonych i kosmatych, nawyków i odwyków. Przed samym sobą NIGDY NAM UCIEC SIĘ NIE UDA. Spróbować jednak zawsze można.
CEL JEST NICZYM, UCIECZKA WSZYSTKIM, twierdził nasz bohater przy małym jasnym z sokiem w ślad za rewizjonistami z prof. Carlo Bernsteinem na czele. A przecież za to ich Lenin nie lubił. Lenin, który był wodzem rewolucji, Lenin, który się nabawił syfa w Paryżu, syfa, który zeżarł mu mózg.
Poeta Pstrąg widział rudego Rosjanina jak sobie leżał przykryty częściowo deską w swoim mauzoleum. Ciekawy też był czy Włodzimierz Ilicz podłapał tę swoją wredną, ale jednak tak w pełni ludzką chorobę na paryskiej ulicy Saint Denis, gdzie też on swoje gęsie, albo raczej męskie pióro umoczył. Wtedy też uciekał zygzakami po paryskim bruku przed beznadzieję swojej pracy w Zagłębiu Dąbrowskim w której coraz trudniej było o pieniądze a coraz łatwiej o okna dawane mu w barterze zamiast pieniędzy. Przez jednego niewysokiego, ale za to ambitnego członka Zakola Młodych, czyli młodzieżowej przybudówki Polskiej Partii Łysych Redaktora Leszka Mazana.
Dodaj komentarz